W Zamościu miał miejsce bardzo poważny wypadek, a jego miejscem były tory kolejowe. Taki opis scenerii już sam w sobie kojarzy się z jakąś poważną tragedią. W końcu bliski kontakt z rozpędzonym pociągiem to gotowy przepis na tragiczną śmierć. Tym razem jednak nie było tak źle, jak można by się spodziewać. Przede wszystkim maszynista zaczął zawczasu zwalniać, a po drugie nie był to wielki pociąg z kilkudziesięcioma wagonami, a jedynie mały szynobus.
Wjechał na tory po pijaku i doszło do zderzenia
Do zdarzenia doszło na ul. Błonie w okolicach godziny dziewiętnastej. 20-letni kierowca Audi miał obowiązek zatrzymać się, gdy zbliżył się do przejazdu kolejowego. Niestety tego nie zrobił, co skończyło się zderzeniem z nadjeżdżającym szynobusem. Maszynista zdążył zobaczyć pojazd, ale niestety nagłe wyhamowanie nie było możliwe i w tym momencie już nie było w stanie zapobiec wypadkowi. 41-latek, który kierował szynobusem, jak najszybciej się zatrzymał, po czym wezwał pomoc. Po chwili na miejscu pojawiły się służby, aby przystąpić do wszystkich obowiązkowych czynności. Z relacji prasowej KMP dowiadujemy się, że kierowca osobówki prowadził w stanie upojenia alkoholu. W jego organizmie wykryto więcej niż promil alkoholu. W szynobusie znajdowało się wtedy osiem osób, ale na szczęście żadna z nich nie doznała uszczerbku na zdrowiu.
Jak działają szynobusy?
Mimo końcówki -bus, nie jest to pojazd poruszający się po jezdni. Działa on na podobnych zasadach jak pociąg, czyli w bardzo podobno sposób się rozpędza i hamuje. Skoro więc maszynista pociągu nie jest w stanie zatrzymać się w odpowiedniej chwili, aby ocalić przyszłego straceńca, tak samo nie jest to możliwe w przypadku szynobusu. Również zderzenie się z nim, gdy jedziemy samochodem, nie należy do najbardziej szczęśliwych zdarzeń, Dlatego należy pamiętać, aby zawsze zachowywać ostrożność, gdy tylko zbliżamy się do torów. Ta zasada obowiązuje nas bez względu na to, jaki środek transportu wybieramy.